Niestety widok trochę mnie zszokował, bo zostało wycięte mnóstwo młodnika, niby to samosiejki, ale mi żal każdego drzewa. A druga niezbyt miła sprawa to; koleżanka dopiero zorientowała się, że szła bez plecaka. Jak wydedukowałyśmy musiała zostawić go wysiadając z autobusu. Próbowałam dodzwonić się do MZK, ale dzisiaj to trudno było - święto. Nic innego nie pozostało Jej tylko szybko wrócić i podjechać do Zajezdni. My poszłyśmy dalej. Zaszłyśmy do "Chatki Niedźwiadka" i tam czekałyśmy na wiadomość od koleżanki czy odzyskała plecak. Wypiłyśmy kawę i kiedy wychodziłyśmy otrzymałam wiadomość, że przygoda z plecakiem zakończyła się pozytywnie.
I tak zakończyłyśmy naszą wędrówkę, jeszcze krótki odcinek drogi i jesteśmy ponownie na przystanku miejskiej komunikacji, skąd wracamy do domu. Przeszłyśmy znowu ok 8 km.
Całe szczėście, że plecak siė odnalazł! Gęsi wyglądają ekstra.
OdpowiedzUsuńTo prawda, no cóż wiek płata nam psikusy.
UsuńZnowu fajne zdjęcia tym razem trochę przyprószone śniegiem. Na spacery mogę się wybrać tylko w weekend, rano jak wychodzę do pracy - jeszcze ciemno a jak wracam to już ciemno i tak czas leci. Byle do wiosny - dzień wtedy dłuższy i możliwości większe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo tak, częste wędrówki to przywilej emeryta. chociaż tyle, a jak dużo. Jednak mam dosyć takiej niezdecydowanej pogody.
UsuńSprawiliśmy sobie "raczki", gumowe nakładki z kolcami na buty, jeszcze nie miałam okazji przetestować, ale pamiętam, jak wywijałam na Roztoczu hołubce na śliskiej nawierzchni:-)
OdpowiedzUsuńMasz oko, Olu, doskonale wyłapujesz wszelkie ciekawostki; pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, otoczenie zawsze coś w sobie ma. I ja takie posiadam, ale zupełnie zapomniałam przez ten brak zimy.
Usuń