środa, 30 stycznia 2019

8. Karpniki

Dzisiejszy wypad trudno nazwać spacerem. Pojechałam do Karpnik i kręciłam się wokół pałacu. Próbowałam znaleźć coś ciekawego do fotografowania. Jednak przy takiej aurze trudno znaleźć ciekawe widoki, mimo słonecznego dnia jest szaro i mało fotogenicznie, gdyby był śnieg wyglądałoby to o wiele lepiej. Mimo tego chwilę połaziłam, miałam czas spokojnie pomyśleć o różnych sprawach. Lubię takie chwile spokoju. Byłoby jeszcze lepiej gdyby wiatr nie był taki dokuczliwy. Obeszłam dookoła pałacu, szkoda, że nie jest dostępny dla zwiedzających. Wokół cisza, jest kilka samochodów, więc goście hotelowi są. Na kawałku niezamrożonej wody kłębią się liczne kaczki, z pozostałych stawów spuszczona jest woda. I to tyle byłoby słów pisanych, resztę niech dopowiedzą zdjęcia.























Nie wiem czy doczekam się w moim mieście śnieżnej zimy. Póki co jest jak jest życzę fajnych dni każdemu z Was. Pozdrawiam i do następnego razu.

niedziela, 27 stycznia 2019

7. Kolejny spacer zimowy

Dzisiaj mam zwariowany dzień, a właściwie dzień bez przespanej nocy. No cóż być kibicem to też jest wielkie poświęcenie. Całą zimę kibicuję skoczkom narciarskim. Nic na to nie poradzę, że musieli skakać o takich nieludzkich godzinach - 2 - 4 godz. w nocy lub nad ranem. Pojechali do Sapporo. Było trochę emocji, no tak to ma być. Wreszcie położyłam się spać, by o 6.30 jak zwykle powitać kolejny zimowy poranek. No nie powiem, żebym była na ten widok zbyt radosna. Za oknem odwilż i 5 stopni na plusie, niebo zaciągnięte chmurami, wyć się chce. Dobra nasza nie dam się złemu nastrojowi. jestem umówiona z koleżankami, tymi z którymi wczoraj spacerowałyśmy. Tym razem podjeżdżają na moje osiedle i stąd idziemy w pole. Tak się dobrze składa, że niezbyt daleko od domu mam fajne miejsca spacerowe. Idziemy nowo powstałą ulicą, gdzie pojawiają się nowe zabudowania. Kiedy ja wprowadzałam się na to osiedle w tych miejscach były pola uprawne i niewielkie fajne zagajniki, a teraz powstaje nowe osiedle domków. Idziemy u podnóża góry Szybowcowej. (516 m n.p.m), najwyższy szczyt Grzbietu Małego Gór Kaczawskich. " W 1924 roku wybudowano na górze szybowisko wykorzystujące znakomite warunki naturalne. Silne prądy wznoszące umożliwiają osiąganie pułapów do 10 000 m." Obecnie jest to popularne miejsce licznych wycieczek jeleniogórzan. Działa tutaj nie mniej sławny Aeroklub Jelenia Góra. My jednak nie będziemy wdrapywać się na nią. Idziemy dalej zagłębiając się w las. Jest fajnie na niebie przejaśnia się nieśmiało wygląda słońce. szkoda tylko, że tak mało śniegu i drzewa czarne.









Skręcamy z głównej ścieżki w bok i idziemy przed siebie kierując się pozostawionymi śladami butów jakiegoś wędrowca. Udało się przejść wśród zarośli i drzew i doszłyśmy ponownie do szerszej bardziej uczęszczanej drogi, która doprowadziła nas ponownie na osiedle. A jeszcze udało mi się spotkać takie piękności. Niestety sikorki są bardzo płochliwe, a ja miałam aparat bez większego zoomu i nie mogłam lepiej sfotografować je. Wiem, że wrócę jeszcze w to miejsce ze smakołykami i aparatem.






Teraz mijamy fajny zagajnik z moimi ulubionymi brzozami, nie szkodzi, że to są samosiejki. Ja je wprost uwielbiam. Zawsze marzyło mi się posiadać niewielki domek usytuowany wśród brzóz. No cóż musi mi wystarczyć ten zagajnik, póki co, a właściwie póki nie przyjdzie buldożer i nie wykopie tych brzóz.



I to jest już koniec dzisiejszej wycieczki. Kończymy jak zwykle w kawiarence na deserze. A czytelnikom życzę miłego wirtualnego spaceru. Pozdrawiam.

        


sobota, 26 stycznia 2019

6. Zimowy spacer

Kolejna sobota, kolejny spacer. Mimo, że pogoda taka sobie - bardziej do pozostania w domu z ciepłą herbatą i dobrą lekturą, to ja wychodzę na krótki spacer. To jest już jak nałóg, na szczęście nie złośliwy. Tym razem wybrałam jako początek jedną z dzielnic Jeleniej Góry - Sobieszów. Mimo, że minęło już sporo lat od połączenia tych dwóch miast, ja ciągle używam starych określeń. Idziemy we trójkę, wybieram uliczkę równoległą do głównej ruchliwej ulicy. Oglądam mijane budyneczki i szukam ciekawostek. Pierwszy mijany budynek, który jest godny zauważenia to - poczta.



Idziemy dalej, mijamy jeszcze kilka ciekawych domów, jednak na tej uliczce większość budynków jest przeciętnych. Obok płynie rzeczka częściowo podmrożona. Po kilkunastu minutach opuszczamy zabudowania Sobieszowa i wchodzimy na polną ścieżkę. Jak widać śniegu raczej nie ma, a przecież to jest zima. Gdzieś w oddali widać wzniesienie z ruinami zamku Chojnik. Widoczność jest kiepska cały czas prószy coś na kształt śniegu, niebo zaciągnięte. Niebo zaciągnięte burymi chmurami.



W dalszej części drogi mijamy zamarznięty staw gdzie widzimy kilku zapaleńców uprawiających wędkarstwo lodowe. Ciekawe, że chce im się tak sterczeć na tym lodzie.




Idziemy dalej, spory dokuczliwy wiatr i zacinający śnieg nie pozwala na dłuższe obserwacje. I już po chwili jesteśmy w obrębie znanego od dawna parku Norweskiego. Obserwujemy teraz liczne stadko kaczek, które przesiaduje na potoku Wrzosówka. Wiedzą, że liczni kuracjusze spacerując przynoszą "smakołyki".






Przed nami ukazuje się w całej okazałości "Pawilon Norweski" aktualnie w remoncie. Po latach działalności w nim Muzeum Przyrodniczym, wraca do dawnego przeznaczenia - czyli restauracji. Dla przypomnienia jest to pawilon zbudowany w 1906 roku z fundacji fabrykanta E. Füllnera służył jako klubo-kawiarnia dla okolicznych mieszkańców i kuracjuszy przyjeżdżających do wód. A później jako muzeum. 












Kończymy nasz dzisiejszy spacer jak zwykle w kawiarence obok remontowanego pawilonu. Jeszcze odwiedzamy "Marysieńkę" i wracamy do domu. To był całkiem fajny spacer, szkoda tylko, że nie pokazało się słońce i prószący śnieg był taki mizerny. Do zobaczenia na następnym spacerze, pozdrawiam wszystkich zaglądających na mój blog.