Trochę chłodniej, jeżeli tak można powiedzieć. Słońce już przyświeca, jedynie wiatr łagodzi odczucia pogodowe. Wybrałam się do Jagniątkowa, trudno przyzwyczaić się, że to jest w dalszym ciągu Jelenia Góra. Przez wiele lat były to oddzielne miejscowości. Tym razem Nie było to miejsce skąd wchodziło się do Parku Karkonoskiego na szlaki. Zostałam, wybrałam krótki spacer fajną promenadę spacerową omijającą główną szosę. Nie byłam tutaj jak dla mnie dość dawno chyba z dwa miesiące temu. Chciałam więc co się zmieniło. No i jak przypuszczałam i tutaj wkracza „murarz z kielnią”. Na szczęście budynki są niskie i po prostu ceglane, tym nie mniej zacieśniają powierzchnię. A to jest już niepokojące. Rozpoczynam spacer z końcowego przystanku MZK, przy Domu Hauptmanna. Obeszłam wkoło, nic na zewnątrz nie zmieniło się. Będę schodziła w dół i to dość stromą drogą, dobrze, że jest sucho to schodzi się spoko, szkoda, że na zdjęciu tego nie widać. Susza daje się we znaki nawet rzeka niemal wyschła, przyroda wzięła ją w swe władanie i miejscami zarosło niemal do cna. Pozaglądałam do ogródków. Jedno co mi się pododoba, że część starych pensjonatów odremontowano i dalej służą turystom. Niestety część drogi musiałam odbyć skrajem szosy bez chodników. Na szczęście kierowców nie było zbyt dużo i nie szaleli. Wreszcie doszłam do przystanku już prawie na granicy z Sobieszowem (dzielnicą J.G.)Tutaj już poczekałam na autobus i wróciłam na moje osiedle.😀
Nie był to ekscytujący spacer w porównaniu z wielu innymi jakie zamieszczacie na swoich blogach. Jest takie powiedzenie - jak nie masz tego co chciałabyś mieć, ciesz się tym co możesz mieć. I ja tego trzymam się. 🌞