niedziela, 27 października 2019

71. Maciejowa

Fajnie, jeszcze jeden słoneczny dzień, chociaż nie do końca. Wkrótce mam się ochłodzić, ano  zobaczymy. Póki co wieje bardzo, będzie zmiana pogody. Jadę do Maciejowej, dalej przez pola i łąki. Mijam moje ulubione drzewo, niestety zauważam, że coś usycha jeden z konarów, może na tym jednym skończy się.


Idę dalej wzdłuż stawów hodowlanych. Jeden z nich jest zagrodzony, jak się okazało biegają tam piękne koniki. Jak po chwili dowiedziałam się od właściciela tego miejsca, są w programie odnowy tych pięknych koni, żyjących prawie na wolności.






Póki co daję spokój i idę dalej z przerwą w Chatce Niedźwiadka. 











Jakaś purchawka

Dorodne kozaki

Wracam ponownie na przystanek w Maciejowej i wracam do domu. Ciekawe czy jeszcze trafię na słoneczne dni.


sobota, 26 października 2019

70 Bukowiec

Po raz chyba setny jak jestem w Bukowcu. Nie szkodzi, lubię to miejsce. Chcę korzystać z ostatnich tak słonecznych i kolorowych dni. Wędrowałam i szukałam ciekawych kadrów. Idąc przez las nie mogłyśmy się nacieszyć widokiem wielkich dywanów liściastych.








Cieszył mnie każdy nawet pojedynczy liść, huba na drzewach czy pokrój samego drzewa. I tak doszłyśmy do Parku krajobrazowego w Bukowcu wchodzącego w skład Parku Krajobrazowego Rudaw Janowickich.





Park w Bukowcu jest już w większości znany Wam, ale mnie zawsze fascynuje, jego liczne stawy z ptactwem, olbrzymie drzewa dębowe.


Robota bobra













Dłuższą chwilę siedziałyśmy na słonku i cieszyłyśmy się tymi pięknymi chwilami. Trochę zakłócali spokój liczni rowerzyści jeżdżąc niekoniecznie ścieżkami rowerowymi. Coraz częściej my piechurzy musimy mieć oczy dookoła głowy, żeby nie być potrąconym. Ja nie mam nic do nich, ale wydaje mi się, że za bardzo chcą zawłaszczyć wszystkie ścieżki, jeżdżąc szybko bez dzwonków. Wiem, że tym wpisem pewnie naraziłam się tej grupie turystów, ale takie mam uwagi i już. Pozdrawiam wszystkich pieszych i rowerzystów.

  

piątek, 25 października 2019

69 Rudawy Janowickie

Dzisiaj dostałam trochę wycisk. Po ostatnich spacerach koleżanka namówiła mnie na trochę poważniejszą wędrówkę. Trzeba korzystać z ostatnich dni pięknej jesieni. Z przyjemnością przyjęłam zaproszenie, chociaż miałam wątpliwości, czy dam radę. Moja kondycja trochę, a może i więcej siadła. Postanowiłam jednak sprawdzić się. Wędrówkę będziemy odbywać w Rudawach Janowickich. Jedziemy do Trzcińska kilkanaście minut jazdy od Jeleniej Góry pociągiem. Dalej idziemy przez wieś. Jest 10 rano wkoło cisza jak makiem zasiał, aż nie podobne. Wreszcie opuszczamy opłotki i dalej idziemy szlakiem przez łąki i laski. Gdzieś po godzinie docieramy do schroniska Szwajcarka. Chwila błogiego odpoczynku, wrzucenie czegoś na ruszt i idziemy dalej, pokazało się słońce jest dobrze. 







Szwajcarka

Celem jest grupa skałek Sokoliki. Szlak prowadzi z górki pod górkę. Zatrzymujemy się przy pierwszej grupie skałek, mamy pecha przed nami grupa rozkrzyczanych dzieciaczków. Niestety towarzyszyła nam całą drogę aż do Sokolików. Sokolik niezbyt wysoka górka (623m npm) jednak spore przewyższenie i szlak prowadzi serpentynką. Cały czas, a szczególnie na zakrętach należy uważać - droga wyślizgana i przysypana liśćmi, można zjechać. Mnie daje trochę w kość, tak to jest jak do tej pory snułam się po parkach, to teraz brak kondycji. Wreszcie dotarłyśmy całe i szczęśliwe. Mogłyśmy jeszcze skorzystać ze wspinaczki po stromych schodach na sam szczyt najwyższej skałki. Ze względu na niepewne kolana zrezygnowałam. 











No dobrze, porobiłyśmy zdjęcia i szykujemy się do odwrotu. Wracamy tą samą drogą, którą przyszłyśmy. Jeszcze rozglądam się wokół za ciekawymi kadrami. Wreszcie jesteśmy na stacji, wracamy zmęczone ale szczęśliwe z kolejnego wypadu do domu.




Z liściem na głowie


Bezimienne skałki





Sokolik