sobota, 20 października 2018

73. Bukowiec

Jestem kolejny raz w Bukowcu. Lubię tam zapuszczać się o każdej porze roku. dzisiaj skorzystałam jeszcze chyba ostatni raz tej jesieni na jako taki fajny dzień, żeby jeszcze podziwiać kolory jesieni. Spacer zaczynamy od grobli przy stawie Kostrzyckim. Przechodzimy obok kolejnych stawów, widać bardzo obniżony stan wody. Jak wiemy na Dolnym Śląsku susza daje się we znaki wszędzie. Podziwiamy piękne okazy dębów. A na stawach rozwinięte pałki. Dochodzimy do pałacu, gdzie odbywają się jakieś spotkania, gdyż parkuje dużo samochodów. Zostawiamy pałac i idziemy do kawiarenki rozgrzać się ździebko. Daje się już odczuć zimno. Rozgrzewamy się gorącą herbatą. Hura pokazuje się słońce, korzystam z tego skwapliwie i poganiam koleżanki. Chcę skorzystać póki świeci słońce i jest przyjemnie. Teraz spacerujemy wzdłuż kolejnych stawów - najpierw duży staw zwany "Kąpielnikiem", a potem staw "Ponurej Kapliczki", który niestety jest pozbawiony wody póki co. Spotykamy piękną parę, tj Amazonkę na wspaniałym rumaku. Dochodzimy ponownie do kawiarenki, chwila rozmowy ze sympatyczną Panią prowadzącą bibliotekę oprowadza po niewielkim muzeum i serwuje smaczną kawę. Mimo, że to już końcówka października to jeszcze sporo turystów zagląda w to miejsce.                                                                                                                     Życzę miłego oglądania jesiennych widoków. Teraz robię sobie krótką przerwę w blogowaniu. Pozdrawiam, a za pozostawienie kilku słów serdecznie dziękuje.















Widać działalność bobrów, podgryzionych było kilka dąbczaków. 




Tak zwane ruiny "Opactwa" obecnie remontowane dla celów kulturalnych.





piątek, 19 października 2018

72 Moje miasto.

Chwila czasu i spontaniczny pomysł - idę zarejestrować kolejną ciekawą ulicę mojego miasta. Tym razem wybrałam ulicę z ładną nazwa A. Mickiewicza. Jest to dość długa ulica poza centrum miasta. Przejdę tylko pewną część tej ulicy. Po jednej i drugiej stronie znajdują się stare ciekawe wille pod względem architektury. Dochodzę do miejsca gdzie po jednej stronie jest wejście do ciekawego parku Wzgórze Kościuszki. Po drugiej stronie znajduje się niewielki staw, na którym zawsze jest dużo ptactwa. Tak myślę, że jeleniogórzanie, którzy mieszkali w tych willach przed 1945 rokiem musieli być majętni. I tutaj skończyłam dzisiejszy spacer. A czy Wam będzie się podobało to już inna sprawa. zapraszam do obejrzenia zdjęć. Moje miasto posiada jeszcze nie jedną ciekawą ulice, być może jeszcze nieraz wybierzemy się na spacer. 













Znajduje się tutaj też  budynek drewniany w ciekawym stylu chat izerskich.
















niedziela, 14 października 2018

71. Spacer uniwersytecki

Przyszła kolej na spacer w grupie "studentów". Nie samą wiedzą teoretyczną raczymy się. Korzystamy z piękna otaczającego nas. Grupa w sam raz jak na trzynastego dnia miesiąca. Ludzi dwanaścioro i pies trzynasty, a nawet dwóch panów było. Wyruszamy do Maciejowej. Najpierw wyruszamy w kierunku wzgórza parkowego, na którym atrakcyjnymi punktami póki co są Mauzoleum rodziny Becker a także wieża widokowa. Jedno i drugie wymaga odrestaurowania. Onegdaj prace zaczęły się jednak z nieznanych mi bliżej powodów nie są kontynuowane, a szkoda. Po obejrzeniu tego co jest, niektóre osoby były tutaj pierwszy raz, wracamy w kierunku kościoła. Teraz nasze kroki kierujemy w stronę stawów. Obserwujemy ciekawe ptactwo. Dochodzimy do miejsca gdzie miała być wędzarnia i miejsce odpoczynku przy wodzie. Niestety zastaliśmy tylko zgliszcza po wędzarni. Stoły i ławy na szczęście zostały. Co było tego przyczyną nie wiem - szkoda, że czyjś trud poszedł z dymem. Po krótkim odpoczynku w pięknych plenerach idziemy dalej. Dochodzimy do opłotków Dziwiszowa. Tym razem nie zachodzimy do Chatki Niedźwiadka, przechodzimy przez powstające osiedle Zacisze i leśnymi ścieżkami idziemy dalej w stronę domów własnych. dochodzimy do kolejnych niemal ruin - pałacu. Nawet nie zatrzymujemy się, ponoć ktoś tam, coś tam remontuje, mijamy bokiem i wchodzimy w ładną aleję dębową, uważając aby nam na głowę nie posypały się żołędzie, spadające w nadmiarze. Pogoda przepiękna pięknie mienią się w słońcu kolorowe liście. I jak tu nie cieszyć się dniem i chwilą. Odczuwamy już lekkie zmęczenie ale dziarsko idziemy dalej. Wychodzimy obok krzyża milenijnego, a stąd już widać moje osiedle. I tak po przejściu około 8,5 km jestem w domu - zmęczona ale szczęśliwa.