Samotna wędrówka "wokół tzw. komina". Wolałabym wybrać się na inną dalszą trasę, jednak nie wszędzie można wybrać się w pojedynkę. To też w myśl powiedzenia - jak się nie ma tego co się chce, to cieszyć się należy tym co jest dostępne. Podjechałam do Podgórzyna. Jest tutaj jedna z ulic, którą lubię chodzić. Zawsze zaglądam do ogródków "polując" na ciekawe kwiatki. Nawet na betonie próbują rosnąć kwiaty. Upolowałam rododendrony , dużo orlików, które trudno fotografować bo łebki maja opuszczone. Przyciągnęły moją uwagę figury bocianów. Jest w pobliżu gniazdo bocianie. Kiedy nagle zerwał się silny wiatr i lunęło. Zdążyłam zmoknąć nim dobiegłam do budynku restauracji. Chciał nie chciał musiałam przeczekać, a żeby nie nudziło się wypiłam kawę. Za oknem pojawiło się słońce, czas było iść dalej. Opuściłam Podgórzyn i resztę czasu spędziłam w Cieplicach na terenach suchego zbiornika przeciwpowodziowego. Na szczęście już do końca nie padało.
I tu polowałam na polne kwiaty. W pewnym momencie przykuł moją uwagę ciekawy jakiś drapieżny ptak, który kołował nad polem. Usiłowałam zrobić zdjęcia. Było trudno, był w ruchu i traciłam go z wizjera. Wybaczcie więc za jakość tego zdjęcia. Doszłam do alei dębowej i stojącej przy wylocie ławeczki, chwilę posiedziałam zapatrzona na Karkonosze. Teraz skręciłam na inną równoległą drogę do dębowej alei. W pewnym momencie wybiegł na drogę bażant i zaraz poderwał się do lotu nie było mowy o zdjęciu, zresztą zaskoczył mnie. przez łąkę przemknęła konnica. Nie wiedziałam za kim wypatrywać. Pogoda ustabilizowała się, było bardzo ładnie. Zapomniałam o sprawach doczesnych. w oddali widoki Karkonoszy, niżej górują ruiny zamku Chojnik.
Doszłam do wałów przeciwpowodziowych. Zeszłam do części uzdrowiskowej dawnych Cieplic. Niektóre domy po dzień dzisiejszy po odnowieniu imponują swoją architekturą. Dochodzę do "Tężni Cieplice". Wyjątkowo było pusto ku mojej uciesze (pora obiadowa). Krótkie przejście przez park i czas wracać do domu.