niedziela, 29 maja 2022

Cieplice Śl. Zdrój

 Samotna wędrówka "wokół tzw. komina". Wolałabym wybrać się na inną dalszą trasę, jednak nie wszędzie można wybrać się w pojedynkę. To też w myśl powiedzenia - jak się nie ma tego co się chce, to cieszyć się należy tym co jest dostępne. Podjechałam do Podgórzyna. Jest tutaj jedna z ulic, którą lubię chodzić. Zawsze zaglądam do ogródków "polując" na ciekawe kwiatki. Nawet na betonie próbują rosnąć kwiaty. Upolowałam rododendrony , dużo orlików, które trudno fotografować bo łebki maja opuszczone. Przyciągnęły moją uwagę figury bocianów. Jest w pobliżu gniazdo bocianie. Kiedy nagle zerwał się silny wiatr i lunęło. Zdążyłam zmoknąć nim dobiegłam do budynku restauracji. Chciał nie chciał musiałam przeczekać, a żeby nie nudziło się wypiłam kawę. Za oknem pojawiło się słońce, czas było iść dalej. Opuściłam Podgórzyn i resztę czasu spędziłam w Cieplicach na terenach suchego zbiornika przeciwpowodziowego. Na szczęście już do końca nie padało. 













I tu polowałam na polne kwiaty. W pewnym momencie przykuł moją uwagę ciekawy jakiś drapieżny ptak, który kołował nad polem. Usiłowałam zrobić zdjęcia. Było trudno, był w ruchu i traciłam go z wizjera. Wybaczcie więc za jakość tego zdjęcia. Doszłam do alei dębowej i stojącej przy wylocie ławeczki, chwilę posiedziałam zapatrzona na Karkonosze. Teraz skręciłam na inną równoległą drogę do dębowej alei. W pewnym momencie wybiegł na drogę bażant i zaraz poderwał się do lotu nie było mowy o zdjęciu, zresztą zaskoczył mnie. przez łąkę przemknęła konnica. Nie wiedziałam za kim wypatrywać. Pogoda ustabilizowała się, było bardzo ładnie. Zapomniałam o sprawach doczesnych. w oddali widoki Karkonoszy, niżej górują ruiny zamku Chojnik. 












Doszłam do wałów przeciwpowodziowych. Zeszłam do  części uzdrowiskowej dawnych Cieplic. Niektóre domy po dzień dzisiejszy po odnowieniu imponują swoją architekturą. Dochodzę do "Tężni Cieplice". Wyjątkowo było pusto ku mojej uciesze (pora obiadowa). Krótkie przejście przez park i czas wracać do domu.






















środa, 25 maja 2022

Arboretum Wojsławice

 Dzisiaj będzie wędrówka po najpiękniejszym na świecie, no może tylko na Dolnym Śląsku - Arboretum w Wojsławicach. Skorzystałam z miłego gestu koleżanki zmotoryzowanej. Bo jak wiadomo ja zdana jestem na swoje nogi lub komunikację zbiorową. A czasami trafia się taka fajna okazja. Inaczej nie ma jak tam od nas dojechać. Wojsławice są w aglomeracji Niemczy. Trochę miałyśmy zagwozdkę kiedy jechać - uzależniałyśmy wyjazd od pogody. A tu akurat końcówka maja i zapowiadają opady, które mówiąc poważnie są bardzo potrzebne. Wreszcie zdecydowałyśmy się jechać mimo niepewnych prognoz. Było warto, dzień był słoneczny do momentu naszego powrotu. Zdążyłam wejść do domu i zaczęło padać. Teraz jesteśmy w Arboretum, jest to ogród botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego. Położone jest na Przedgórzu Sudeckim, wśród Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich. Zgromadzono blisko 15 tysięcy różnych gatunków i odmian i to wszystko na 62 h powałdowanego terenu. Dnia nie starcza żeby wszystko obejść. To też i my zobaczyłyśmy tylko mały ułamek tego co tam rośnie i kwitnie. W tym majowym okresie skupiłyśmy się na wszelkiego rodzaju Rododendronach i Azaliach. Duża część azalii już przekwitła, tym niemniej reszta cieszyła oczy. To tyle teorii, reszta historii niech opowiedzą zdjęcia.
















































Niestety musiałyśmy wracać do domu. Do Arboretum można byłoby co miesiąc przyjeżdżać zawsze jakieś rośliny dominują. Wkrótce święto piwonii i róż. W lipcu przykładowo królować będą liliowce. Wielką atrakcją są drzewa czereśniowe. Kiedy dojrzewają czereśnie można je zrywać i konsumować, są udostępnione turystom.