Dzisiaj spacer z osiedla Czarne do Staniszowa. Na początek oczy moje zachwyciły się mieniącymi się w słońcu kępkami narcyzów, było ich dużo. A w oddali przyciągały wzrok Karkonosze, a konkretnie Śnieżne Kotły z przekaźnikiem. Widać jeszcze zimową aurę.

Idziemy dalej, jak zwykle zaglądam do ogródków, fotografując kwiaty. Spotkałyśmy prześlicznej urody gołębie i dumnego właściciela. Pomału opuszczamy zabudowę osiedla i dobrze, bo jak patrzę na nowe budowle to jestem zesmaczona. Zabudowa bez ładu i składu. Jesteśmy na skraju lasu i to widok moich ulubionych brzóz go zaczyna. Chwile zatrzymujemy się. Mamy teraz do wyboru trzy ścieżki, wybieramy środkową. Jest cieplutko, ptaki umilają nam wędrówkę swoim śpiewem, nawet nie chce się nam rozmawiać. Chłoniemy ten zastany stan. Wreszcie dochodzimy do pierwszych budynków wsi Staniszów. A ponieważ dawno tą stroną nie szłam, zaskoczyły mnie nowe zabudowania. Mam wrażenie, że coraz więcej terenów przekształconych zostaje na działki budowlane. Tereny tracą na uroku krajobrazowym. Wreszcie dochodzimy do terenów okalających pałac, jeden z dwóch jakie są w tej wsi. Trafiliśmy akurat na ślub w plenerze. Postarałyśmy się nie przeszkadzać, pospacerowałyśmy po parku, posiedziałyśmy na ławeczkach, było bardzo przyjemnie. I stąd już odjechałyśmy do domu.
