Kolejny raz odważyłam się wyjść z domu na spacer. Tym razem wyszłam jeszcze wcześniej, niemal skoro świt. No bez przesady, to była szósta trzydzieści. Na niebie głębiły się czarne chmurzyska ale miałam nadzieję, że zdążę wrócić suchą nogą. Podążałam w kierunku naszego pobliskiego lasu, niedaleko osiedla. Po jednej stronie blokowisko, po drugiej wypasione wille i szeregówki, które należą już do innej miejscowości. Paranoja, blokowiska od osiedla domków oddzielają dwie drogi samochodowa i ścieżka rowerowa (świeżutka), dla pieszego nie przewidzieli żadnej ścieżeczki, więc idąc tędy pewnie łamałam przepisy drogowe. Na szczęście o tej porze nie spotkałam nikogo i mogłam przejść ten krótki odcinek drogi i znaleźć się już na polnej ścieżce między polami z pięknie żółcącym się rzepakiem. Wkoło pięknie śpiewały ptaszęta i ja szczęśliwa na świeżym powietrzu. Cały czas poszukując co ciekawszych obiektów fotograficznych, wszak między innymi po to wyszłam z domu. Ważne, że mogłam zapomnieć chociaż na chwilę o codziennej rzeczywistości. Zobaczcie sami jak wiosna umila nam te trudne dni.
"Moje" lipy nieśmiało rozwijają się |
Zajrzałam do "lasku" |
poczułam zapach czeremchy |
Jak się nie mylę to storczyk |
A w górach jeszcze zimowo |