wtorek, 30 kwietnia 2024

Świeradów Zdrój

 Jadę pierwszy raz po kilkudziesięciu latach przerwy w połączeniach kolejowych, pociągiem do Świeradowa Zdrój. To taki dla mnie na razie rekonesans. Śmiesznie to wyglądało bo nasza grupa (uniwersytecki spacer) zajęła niemal cały skład tzn. jeden wagon jaki jeździ na tej trasie. Wreszcie po ok godzinie jesteśmy na miejscu. Wysypuje się kilkudziesięciu „studentów”. Idziemy w kierunku głównego deptaka. Pogoda dopisuje, humory też. Czekamy na informacje „naszego Wodza, na dzisiaj”. Na deptaku zostaje kilka osób, w tym i ja, reszta grupy idzie realizować założony plan. Dla mnie trochę za poważny, schody na wieżę i pagórkowate dojście. Nasza grupka poszła najpierw na lody, dalej spacerujemy deptakiem przyglądając się ładnym budynkom. Mijamy fontannę, którą strzegą śmieszne żabki. Żaba jest symbolem uzdrowiska, która wg legendy przyczyniła się do odkrycia w tym miejscu zdrowotnych źródeł. Opisał ten przypadek w latach 1572 lekarz Leonard Thurneyssen. A w 1739r na zlecenie hr. Schaffgotscha dokonano badań składu chemicznego źródeł wód Kwisy, stąd żabka zwie się „Kwisia”. Na deptaku spotykamy również inne ciekawe ozdoby – trzy poidełka opatrzone figurkami: bożka Flinsa oraz damy i dżentelmena. Wchodzimy do parku zdrojowego , na skraju którego stoi kościół pw. Józefa Oblubieńca NMP. Wybudowany w XIX w. dzięki staraniom Schaffgotscha. Kościół składa się jakby z dwóch części. Z nowym kościołem została połączona  dawna kaplica gdzie był ołtarz poświęcony św. Józefowi. Kościół zdobią dwie wieże. Wreszcie podchodzimy do głównego Domu Zdrojowego. I tu znowu rola Schaffgotscha, który po wcześniejszym pożarze domu zdrojowego w 1895 r.  wzniósł w 1899 r. większy i atrakcyjniejszy obiekt. Znajduje się tutaj jedna z najdłuższych w Sudetach Hala Spacerowa – 80 m. Przed budynkiem taras spacerowy, fontanna.

I tak po tym krótkim rekonesansie spotykamy się z pozostałą grupą i wracamy na stację kolejową.

Planuję jeszcze co najmniej z dwa razy tu przyjechać. Chciałabym wjechać gondolą na Stóg Izerski i poczuć atmosferę gór.








































poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Lipa - "REZERWAT WĄWÓZ LIPA "

 

Trafiła mi się okazja zabrać się z koleżankami na wędrówkę w nieznane mi tereny. Autobusem jedziemy do miejscowości LIPA w górach Kaczawskich. Celem jest „Rezerwat Wąwóz Lipa” utworzony w 1996 roku. Z przystanku idziemy niebieskim szlakiem częściowo szosą, a po chwili już szutrową fajną drogą wzdłuż żółcących się łanów rzepaków. Na razie jest fajnie ale czujemy, że będzie ciepło a może i gorąco. Dochodzimy do „Olszowego stawu”, Gdzie można zatrzymać się przysiąść na ławeczkach i popodziwiać pobliski staw. Porozmawiałyśmy, popiły wody to możemy iść dalej. Szlak skręca ostro w prawo jesteśmy w obrębie Rezerwatu. Zauważam mnóstwo powalonych drzew. Skalisty wąwóz zbudowany jest ze skał zieleńcowych powstałych na wskutek metamorfizmu  grubego kompleksu bazaltów wieku staropaleozoicznego  Ochroną objęte zostały naturalne zbiorowiska leśne. W rezerwacie jest jedno z największych występowań salamandry plamistej w Polsce. Niestety nie było nam dane spotkać tej małej, a jakże sympatycznej z wyglądu jaszczurki. A szkoda, podejrzewam, że za sucho i gorąco było. Nic to idziemy dalej, przyglądając się skałom takim trochę poszarpanym. Droga prowadzi momentami w górę. Skręcamy na ścieżkę edukacyjną. Tu musiałam uważać wąska ścieżka poprowadzona zboczem. No udało się pokonać „przeszkody”. Wreszcie wychodzimy na wolną przestrzeń. Mijamy stadninę koni lecz nie widać było na wybiegach żadnego konia, znowu szkoda. I tak doszłyśmy do Nowej Wsi Wielkiej(co za nazwy, poniżej jest Nowa Wieś Mała). Miałyśmy wracać drugą stroną ścieżki edukacyjnej. Jednak w przewidując słońce prażyło i już nie chciałyśmy iść po skałkach górkach i innych chaszczach. Wybrałyśmy zgodnie z podpowiedzią mieszkańca wsi fajną drogę leśną. Podobno jest to najstarsza droga w tych rejonach, łącząca dwie szosy. Po kilkuset metrach doszłyśmy z powrotem do „Olszowego stawu”, gdzie zatrzymujemy się na dłużej. Do odjazdu z Lipy mamy trochę czasu. To była na wskroś udana wędrówka, może nie do końca wg planu ale nie szkodzi.




























Musiało mi już dobrze słonko przygrzać, a przeszłyśmy tylko ok 8,6 km, bo dopiero w domu zauważyłam, że nie zrobiłam żadnego zdjęcia idąc tą fajną drogą, to wprost nie podobne do mnie 😃😏