Wybrałyśmy się we dwie do Bukowca, ale trochę inną drogą. Weszłyśmy do lasu było trochę pod górę. Gdzieś nam zgubił się szlak czerwony ale była ławeczka przy drodze, siadłyśmy odpocząć i posłuchać ciszy leśnej, ptaki przycichły, nie dziwota mimo słońca pokazującego się co jakiś czas to było zimno. Dłuższą chwilę szłyśmy tylko we dwie. Fajnie szło się, ładne widoki na Śnieżkę, mijałyśmy łąki. Jednak mijałyśmy też wysokie zwaliska ściętych drzew, niektóre widać było, że chorują, to usprawiedliwia wycinkę. Doszłyśmy do rozwidlenia dróg skręciłyśmy w prawo po mijanych drzewach oznakowanych numerami widać było, że jesteśmy w obrębie parku Bukowieckiego. Okazały się nam bagienne miejsca, a także stawy, w tych miejscach zobaczyłam „ołówki’" to znaczy miejsca po działalności bobrów. Obgryzają pnie wkoło aż powstanie „zatemperowany ołówek i drzewo pada przegryzione. Wreszcie jesteśmy przy największym stawie. Kwitną jeszcze nenufary . Dochodzimy jak zwykle do „stodoły” z kawiarnią i dobrze bo zaczęło kropić, zatrzymujemy się jak zwykle na kawie ja biorę jeszcze kawałek jabłecznika, koleżanka oprócz kawy kupuje ciasto ze śliwkami. Przeczekałyśmy ten drobny deszcz. Przyjechał autobus. Zawiózł nas do Jeleniej … Koleżanka wysiada wcześniej i przesiada się na inny autobus. Ja jadę dalej aż na swoje osiedle zaczęło padać już większymi strumieniami. Ale i ja złapałam inny autobus i podwiózł aż pod blok, kilka kroków i byłam w domu. I tak skończyła się nasza wędrówka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz