sobota, 31 sierpnia 2024

Borowice – Sosnówka – Podgórzyn

 Jest trochę chłodniej. Umówiłam się z koleżanką na wędrówkę. Jedziemy do Borowic jako punktu wyjściowego. Wchodzimy na drogę asfaltową, co mnie zdziwiło, kiedy ostatnio tędy szłam była jeszcze szutrowa. Nie dziwota bo jak widzę stoją nowe budynki. Dochodzimy do Ośrodka wczasowego „Łokietek”. I po minięciu ośrodka wreszcie jest las i leśna droga. Fajnie szło się bo cały czas w dół i to dość stromo. Mijają nas rowerzyści męcząc się podjeżdżając pod górę, momentami musieli prowadzić rower. Dochodzimy do krzyżówki dróg, gdzie zamiast „ronda” króluje „Jesion Idy”, ponad 100 letni, wysokości ok 20 m. A imię Ida na cześć żony ówczesnego leśniczego. Drogę, którą schodziliśmy przecina czarny szlak. I my idziemy teraz w prawo właśnie czarnym szlakiem, wzdłuż „Czerwonej Doliny”, jesteśmy już w Sosnówce. Tutaj spotykamy zabudowę w nowoczesnej postaci (wg mnie podobnej do stodół). Dochodzimy do kolejnego Ośrodka z dawnych lat zwanego „Kukułką”. Obiekt przez wiele lat marniał, obecnie zauważyłam, że coś się dzieje wokół ośrodka. My skręcamy w lewo i ścieżką rowerową prowadzącą przez las dochodzimy do Podgórzyna. Spotkałam jedno zwierzątko – żabę trawną. Po prawej stronie mijamy zbiornik „Sosnówka”. W oddali widać Zameczek Henryka na Wzgórzu Grodna i niestety na zboczu kompleks wypoczynkowym (psich bud, tak mi się to kojarzy). A na pobliskiej łące pasły się sympatyczne byczki, szczególnie jeden miał ciekawe umaszczenie.












Stary drogowskaz szkoda, że przewrócony.








Żaba trawna












W Podgórzynie zakończyłyśmy naszą wędrówkę. 

czwartek, 29 sierpnia 2024

Na przełomie lata i jesieni.

Znowu kilka dni z upałem, z którym mi nie po drodze. To też  wstając jak najwcześniej i kręcę się wokół osiedla. Raz udało mi się wyskoczyć na chwilę do Kowar, (był siostrzeniec). I taka migawka z tego wypadu.





Tak wyglądają jaszczurki salamandry

Jak to bywało w Kowarach - kupili dywan i niosą do domu




Jak zwykle sroka pokusiła się na pierścionek






Niosą mąkę do młynarza


Lubię fotografować kwiaty, a że zbliża się końcówka lata to i kwiaty jesienne. Chociaż zaskoczyła mnie akacja, która dopiero teraz zakwitła. W kwietniu dostała „kopa” z powodu mrozu. Często zaglądałam do ogródków mijanym podczas moich spacerów. Niestety coraz rzadziej można spotkać w miejskich osiedlach domków kwiatowe ogródki. Wszystko obwarowane a jak już coś widać to są to iglaki. Tym razem na zaproszenie koleżanki miałam możliwość nacieszyć oko jak i zrobić trochę zdjęć.

Tawuła japońska

Akacja


Lwia paszcza

Jeżówka wąskolistna

Dalia


Aster igiełkowy


Cynia z gościem

Dzisiaj z kolei skoro świt wyszłam na poranny spacer w okolicach osiedla. Niby już dziesiątki razy tą drągą chodziłam, ale zawsze coś zauważę ciekawego. Dzisiaj pojawiły się w małym zagajniku sarny, ale niestety trawa i krzaki nie mogłam zrobić zdjęcia. Po chwili „zawołał” mnie jak się okazało dzięcioł o dziwo siedział na czubku prawdopodobnie sumaka, gdzie raczej nie miał w co stukać. Pewnie przyleciał odpocząć i toaletom zajął się, czyszcząc swoje piękne piórka. Dalej na placu zabaw atrakcja dla dzieci niemal z kosmosu. Z kolei bliżej „mojej willi” wielopiętrowej jest łąka kwietna. Może już nie jest urokliwa, ale kwiaty nie dają za wygrane wiele kwitnie i cieszyło moje oczy.  Spotkałam panią, która była wręcz zniesmaczona tym widokiem rzekła „ same chabazie powinni to wyciąć” No cóż rzecz gustu, brak zrozumienia o co w tym chodzi. Ja złowiłam sporo pojedynczych kwiatów, nie pisząc już o latających skrzydlatych łowców..








Ślaz dziki

Cykoria


Kosmos pierzasty


Koniczyna krwistoczerwona


I tak już na koniec typowo jesienne obrazy



Dziękuję za odwiedziny, a słowo komentarza mile widziane.